Pusto bez niego
Wychowałam się na Os. Tysiąclecia. Pamiętam zabawy między budującymi się blokami, mozolne szykowanie w piasku tras pod grę „w kapsle”, skakanie w gumę, błoto i powstające nowe obiekty. Radością dla nas dzieci było ustawienie trzepaka i zabawy na nim. Potem „nasze” podwórko pokrył asfalt, postawiono huśtawki, z których korzystały panie zawzięcie plotkujące w godzinach popołudniowych. Z jednej strony bloku stała kotłownia, która od jesieni do wiosny ciężko pracowała przysparzając pracy paniom domu. Wcześnie rano słychać było wrzucanie węgla, potem unosił się gryzący dym. Z drugiej strony stała przetwórnia, która smakowitymi zapachami wzmagała apetyt. I tak dorastałam w towarzystwie „ekologii”: Najpierw zniknęła przetwórnia, gdzie dziś budowany jest nowy obiekt, potem swoją pracę zakończyła kotłownia. Zrobiło się cicho, nikt nie narzekał na zanieczyszczenia środowiska. Kotłownia znalazła nowego właściciela.
Parę tygodni temu zauważyłam, że teren wokół komina kotłowni jest ogrodzony. A potem dzień po dniu, cegła po cegle zniknął. Trudno było z nim, ale teraz jest jeszcze trudniej. Odnoszę wrażenie, że zabrano mi część wspomnień. Wspomnień wiatrów, gdzie każdy mieszkaniec bał się, że komin runie na blok. Wspomnień z obserwacji kominiarza wchodzącego na sam szczyt komina i wyrzucającego sadze. I wiele innych chwil.
Ale świat idzie do przodu. Zmienia się otoczenie. Jedne rzeczy znikają, a na to miejsce powstają takie, które nikomu nie przeszkadzają
Podsumowując – pusto bez
niego. Bez komina na osiedlu Tysiąclecia.Gnieźnieńska SM (ri)