Aktualności

wróć

Pogubieni

2 IV 2014, 12:22:00

Obserwując nasze codzienne życie polityczne mogłoby się wydawać, że panuje totalny chaos, wszystko toczy się od jednej do drugiej afery, a „wybrańcy narodu” nie wiedza co czynią. Jest to tylko złudzenie. Cały czas toczy się walka o władzę. Aby to uzyskać trzeba przejąć kontrolę nad naszymi duszami, dotrzeć do naszej świadomości, a najlepiej podświadomości. Musimy uwierzyć w to, że nasi „wybrańcy” są najlepsi, najmądrzejsi i bez nich wszystko się zawali.

Najprostszym mechanizmem prowadzącym do celu jest strach. Ten sam strach, który wykorzystywali kapłani w starożytnym Egipcie do zapanowania nad swoim ludem. Aby wytworzyć poczucie strachu musi się znaleźć wróg. Nie może to być zwykłe zaćmienie słońca, bo na to obecnie mało kto da się nabrać. Zagrożenie wywołujące strach musi być poważniejsze. Może to być choroba szalonych świń, krów i nie wiadomo czego jeszcze , gdy to już nie wystarcza pojawia się, trwający nieustannie z małymi przerwami na nadzieję , kryzys gospodarczy. Ale społeczeństwo ma tę wadę, że do wszystkiego się przyzwyczaja. Trzeba więc budować kolejne zagrożenia, kolejny strach np. przed utratą pracy lub strach przed znienawidzonym wrogiem zagrażającym naszej ciężko wywalczonej wolności. W tej ciągłej walce o władzę nasi „wybrańcy narodu” zapominają o jednym, że to między innymi oni winni są temu wszystkiemu. Poprzez swój brak wiedzy, nagminne zaniechania, przekładanie decyzji czy też brak empatii dla innych wpadają w pułapkę zagrożenia dla swojego bytu. Ratunkiem staje się odwrócenie sytuacji i tworzenie zagrożeń dla pozostałych.

Pojawia się wódz i wodzowie mający receptę na wszystko. Obiecują nam Japonię, chińskie ogrody i inne kręcone lody. Wysyp obietnic nasila się w postępie arytmetycznym w obliczu wszelkich wyborów. „Wybrańcy narodu” tworzą je na poczekaniu, a przy braku pomysłu zdają się na swojego wodza, który ich porwie do boju. I tak od wyborów do wyborów toczy się nasze życie polityczne. To, co dla bytu społeczeństwa jest najważniejsze , czyli gospodarka, mało kogo obchodzi. Tylko od czasu do czasu pojawia się jakiś gospodarczy szaleniec próbujący wyrwać społeczeństwo z marazmu i popchnąć je do przodu. Może to być przedwojenny Eugeniusz Kwiatkowski ze swoim 4 letnim planem inwestycyjnym, czy też powojenny wczesny Balcerowicz równoważący gospodarkę ciągłego niedoboru. Akcyjny charakter tych działań sprawia, że znacząca część społeczeństwa nie odczuwa poprawy swojego bytu. Brak wizji „wybrańców narodu” i ich wodzów powoduje, że zaczynamy kręcić się w kółko, tak jak dzieci w przedszkolu. Rozpaczliwie szukamy wyjścia z tego chocholego tańca. Tańca gestów i figur przerywanego strachem. My naród, jak głosi amerykańska konstytucja i jak mawiał nasz wódz, swoim zachowaniem i swoimi wyborami , często pod wpływem chwili, a nie umysłu decydujemy o tym, że ci z pozoru pogubieni nadal mogą spokojnie walczyć o nas w swoich Brukselach, Paryżach i Warszawach. (r)

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem