A listonosz idzie
W każdym środowisku a więc również i w naszym spółdzielczym co jakiś czas pojawiają się osoby wykazujące się dużą ochotą do pisania wszelkiego rodzaju pism.
Uznają oni tylko swoje racje nie liczą się z opinią innych. Pisma najczęściej wpływają w poniedziałek ( po niedzielnych przemyśleniach) oraz w piątek, aby nie dać spokoju adresatom w wolne dni.
Ilość poruszanych tematów jest porażająca i przez wiele dni zmusza pracowników do wytężonej pracy celem udzielenia logicznej odpowiedzi na często bezsensowne zarzuty.
Gdy już wydaje się nam, że w pełni zaspokoiliśmy ciekawość piszącego, okazuje się, że dostajemy kolejny zestaw tych samych pytań i zarzutów w zmienionej konfiguracji. I apiać od nowa rozpoczyna się ta sama procedura. Niejednokrotnie trwa to latami oczywiście z różnym natężeniem. Piszący nie zastanawiają się nad tym, że angażując urzędnika w wielu przypadkach bezsensownej pracy pozbawiają go czasu na rozwiązanie innych istotnych problemów.
W wielu przypadkach, ta wzajemna pisanina kończy się w sądach z wniosku jednej bądź drugiej strony. Zapadają wyroki, potem są odwołania i tak w kółko.
A przecież można to przerwać, wystarczy wzajemne zrozumienie, rozmowa, trochę uśmiechu, ale chyba tak się nie da, dla niektórych te pisma to ich całe życie.(r)
FOTO: Marek Zygmunt