Aktualności
wróć
Spółdzielnie budują lepszy świat!

Spółdzielnie budują lepszy świat!

24 VI 2011, 07:50:00
Okazało się, że opieranie strategii rozwoju świata wyłącznie na wielkich komercyjnych korporacjach i monolitycznych rynkach, obok rozwoju i postępu przynosi niemałe zagrożenia. Blisko miliard ludzi na świeci cierpi głód.

Unia Europejska grupująca przecież wcale nie najbiedniejsze kraje zmuszona była ogłosić rok 2010 rokiem walki z ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Co szósty europejczyk żyje, bowiem poniżej granicy ubóstwa.

Problem nie leży w światowym niedostatku. Jego ogólne bogactwo przecież rośnie. Problem tkwi w sferze podziału. 10% populacji dysponuje 85% światowego majątku, a połowa ludności ma do dyspozycji zaledwie 1% bogactwa naszego globu. Efektem jest to, że 3 miliardy ludzi żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Budujemy więc świat biednych i bogatych – świat coraz mniej przyjazny dla wielu ludzi.

Wiadomo, że kapitalizm buduje swoją siłę na nierównościach, ale współczesny system kapitalistyczny uczynił z tych nierówności cnotę. To rosnące zróżnicowane staje się coraz groźniejsze. Sami budujemy nasz świat i nie powinniśmy wszystkiego oddawać w ręce rządzących. Oni nie SA pozbawieni ułomności.

Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czym są dla nas wartości w świecie wszechobecnej komercjalizacji i materializacji naszego życia. Czy możliwa jest wierność zasadom etycznym i moralnym, czy też skazani jesteśmy na żądzę pieniądza. Czy możliwy jest kompromis między wartościami a pogonią za niepohamowanym wzrostem i bogaceniem się. To zależy od ludzi, a więc i od nas, naszych przekonań, wyznawanych wartości i wierzeń. Co może być pomocne w budowie lepszego i bardziej przyjaznego dla ludzi świata? Wydaje się, że osłabienie zachodzących procesów. Globalizacja to przecież koncentracja, ograniczenie własności i utrata przez znaczną część ludzi poczucia współgospodarzenia we własnym kraju. Globalizacja to upowszechniania własności anonimowej. To procesy stanowiące zaprzeczenie gospodarki rynkowej. Kapitalizm bez właścicieli nie ma przyszłości.

Światowe elity intelektualne coraz wyraźniej zwracają więc uwagę na konieczność pobudzania aktywności zawodowej większej liczby ludzi i upowszechnianie własności, także poprzez zbiorową, wspólnotową przedsiębiorczość, w której jednak właścicieli znamy z imienia i nazwiska.

Świat podzielony wyłącznie na pracodawców i pracobiorców, na komercje i wolontariat będzie światem ułomnym, narażonym na konfrontacje i społeczne konflikty.

Najlepszym dowodem na zmiany sposobu myślenia jest nagroda Nobla z dziedziny ekonomii za 2009 rok przyznana amerykańskiej uczonej za badania nad wspólnotami i spółdzielczością, ale także proklamowanie przez ONZ Międzynarodowego Roku Spółdzielczości. Pani Elinor Ostrom, laureatka wspomnianej nagrody Nobla, dowiodła w swych badaniach, że w dłuższym okresie czasu efektywność wspólnotowego gospodarowania może być nawet lepsza niż w systemie komercyjnym, czy sektorze publicznym, gdyż prowadzi do optymalizacji ludzkich decyzji.

W procesie wspólnotowego gospodarowania powstaje i umacnia się tak ważny dziś kapitał społeczny.

Jak twierdzi już część ekonomistów, będzie on zastępował wyczerpującą się moc sprawczą konkurencji, jako głównego czynnika rozwoju. Więzi międzyludzkie i zaufanie społeczne będące podstawą funkcjonowania spółdzielni będą w coraz większym stopniu decydować o sukcesie ogólnoświatowego rozwoju.

Rezolucja ONZ ustanawiająca rok 2012 Międzynarodowym Rokiem Spółdzielczości stwierdza, że spółdzielczy model przedsiębiorczości jest kluczowym czynnikiem urzeczywistniania rozwoju gospodarczego i społecznego, gdyż w maksymalnym stopniu umożliwia ludziom partycypację w tym rozwoju, że spółdzielnie przyczyniają się skutecznie do eliminacji biedy, tworzenia miejsc pracy i integracji społecznej. Dokument wzywa także rządy, instytucje międzynarodowe, spółdzielnie i wszystkie inne zainteresowane strony do wspierania rozwoju spółdzielni na całym świecie. Rezolucja podkreśla również konieczność budowy lepszej świadomości na temat spółdzielczości i proponuje rządom państw członkowskich by dokonały przeglądu swojego ustawodawstwa dotyczącego spółdzielni, dla upewnienia się, czy gwarantuje ono spółdzielniom możliwości rozwoju i trwałości.

Niepokoi nas brak takiego sposobu myślenia i postrzegania roli spółdzielczości w naszym kraju.

Udanej polskiej transformacji w wielu dziedzinach naszego życia społeczno-gospodarczego nie można odnieść do reformy spółdzielczości. Od początku popełniono poważne błędy w jej reformowaniu i nigdy nie pojawiła się wola ich naprawienia, przeciwnie, ciągłe manipulowanie prawem spółdzielczym i instrumentalne traktowanie spółdzielczości stało się pewną normą i ulubionym zajęciem określonej grupy polityków.

Ubolewamy, że kilkanaście rządów po 1989 roku stać było w zasadzie na dwie skuteczne inicjatywy legislacyjne, obie niestety, nakierowane na demontaż systemu spółdzielczego. Pierwsza zdemontowała nie tylko struktury organizacyjne, ale także gospodarcze i pozbawiła ogromnego majątku członków spółdzielni na progu tworzenia gospodarki rynkowej. Zniszczyła ona infrastrukturę gospodarczą i więzi międzyspółdzielcze, przerwała współpracę i współdziałanie na płaszczyźnie gospodarczej i społecznej. Druga zaś umożliwia przekształcanie spółdzielni w spółki prawa handlowego z pominięciem niemal wszystkich zasad i wartości spółdzielczych. Według opinii konstytucjonalistów stanowi ona ponadto naruszenie ustawy zasadniczej.

Podstawa błędów, jakie popełniono i nadal się popełnia w stanowieniu prawa dla spółdzielni, jest brak dostatecznego zrozumienia nie tylko roli i znaczenia spółdzielczości, ale przede wszystkim istoty i specyfiki spółdzielczego systemu gospodarowania.

Nie da się także wykluczyć motywów ideowych i politycznych, nie mówiąc już o partykularnych, aspołecznych interesach indywidualnych i grupowych. Można zrozumieć w demokratycznym państwie nawet skrajną, indywidualna niechęć i uprzedzenia do określonych środowisk, wartości czy zasad, ale nie da się zrozumieć polityki władz publicznych mających za zadanie reprezentować i uwzględniać interesy wszystkich obywateli.

Nie da się uzasadnić po ponad 20 latach polityki państwa prowadzonej ciągle na zasadzie odreagowania przeszłości. To droga do nikąd.

Skutki wadliwej polityki państwa w stosunku do sektora spółdzielczego widoczne są gołym okiem. Po 21 latach od początku zmian ustrojowych liczba spółdzielni w Polsce zmniejszyła się o połowę. W podobnym stopniu zmniejszyła się też liczba członków spółdzielni. Udział spółdzielczości w tworzeniu Produktu Krajowego Brutto spadł do poniżej 1% przy średniej w Unii Europejskiej wynoszącej ok. 6%. Spółdzielnie wypadły ze świadomości społecznej, a w mediach pojawiają się wyłącznie jako przykłady patologicznych organizacji. Co się takiego stało? Skąd się biorą uprzedzenia i niechęć do organizacji stanowiącej kiedyś wzór społeczno-gospodarczej aktywności ludzi, mającej nie tylko piękną, ale i użyteczną tradycję? Dlaczego w naszym państwie w przeciwieństwie do tendencji europejskich i światowych następuje demontaż systemu spółdzielczego? To ważne pytania, na które należy poszukiwać odpowiedzi.

Polski ustawodawca nie potrafi uznać odmienności systemu spółdzielczego od komercyjnego i uwzględnić tej odmienności w normach prawnych. Próba uczynienia ze spółdzielni komercyjnych przedsiębiorstw całkowicie się nie powiodła, bo powieść się nie mogła. Wpisanie spółdzielni w ramy prawne właściwe dla podmiotów komercyjnych spowodowało, że warunki prawne ich funkcjonowania stały się trudniejsze od warunków obowiązujących spółki kapitałowe. To wystarczający powód, aby zniechęcić ludzi do spółdzielczego systemu. To także, często zasadnicza przyczyna występujących nieprawidłowości i nadużyć ze strony nieuczciwych działaczy spółdzielczych.

Pragniemy więc przypomnieć, że spółdzielnie nie są zrzeszeniem kapitału finansowego, lecz organizacjami członkowskimi. Celem ich działalności nie jest maksymalizacja zysku, lecz zaspokajanie potrzeb swoich członków. Stąd spółdzielczym systemem zainteresowana jest tylko ta część obywateli, która poszukuje formy wzmocnienia swojej pozycji na rynku ze względu na własną aktywność zawodową, bądź ta, która pragnie zrealizować swoje zamierzenia trudne lub niemożliwe do realizacji w pojedynkę. Tak więc rolnicy i drobni wytwórcy tworzą spółdzielnie, aby mieć silniejszą pozycję na rynku wobec wielkich firm handlowych, bezrobotni po to, aby stworzyć sobie bezpieczne miejsca pracy, konsumenci, aby mieć dostęp do dobrych jakościowo towarów po uczciwych cenach, nieposiadający mieszkań, aby zabezpieczyć sobie dach nad głową, kredytobiorcy, aby uzyskać dostęp do kapitału finansowego o słusznym oprocentowaniu. Wszyscy zaś tworzą spółdzielnie po to, aby być mniej zależnym od instytucji komercyjnego rynku, a także od łaskawości instytucji państwa.

Swą działalność spółdzielnie opierają o dwa rodzaje więzi; społeczne i ekonomiczne. Więzi społeczne, chociaż słabnące podtrzymują jeszcze funkcjonowanie wielu spółdzielni. Więzi ekonomiczne, które w warunkach gospodarki rynkowej odgrywają zasadniczą rolę zostały zerwane. Stało się to zasadniczą przyczyną upadku spółdzielni, odejścia z nich wielu członków i spowodowało zanik aktywności pozostałych.

Jeśli mówimy więc o nieprawidłowościach występujących w spółdzielniach, to musimy pamiętać, że ich przyczyną jest brak aktywności członków spowodowany zanikiem więzi ekonomicznych. To rezultat prawa, które uczyniło ze spółdzielni ułomne spółki kapitałowe.

Jesteśmy świadomi jednak własnych słabości i zdecydowani na eliminowanie nieprawidłowości występujących w części spółdzielni. Niestety, dokonane zmiany prawne ograniczyły możliwości interwencji ze strony struktur spółdzielczych. Pozbawienie Krajowej Rady Spółdzielczej i związków spółdzielczych niemal wszelkich instrumentów i mechanizmów oddziaływania w przypadkach występujących nieprawidłowości spowodowało, że ich działania są nieskuteczne, a pretensje do nich kierują dziś zarówno członkowie spółdzielni jak i przedstawiciele władz publicznych.

Przypominamy więc, że spółdzielnie to ludzie, kapitał społeczny a nie finansowy. Spółdzielnie są więc swego rodzaju instytucjami zaufania społecznego, wymagającymi odpowiedniego nadzoru. Do spółdzielczości należy więc ludzi przygotowywać. Niestety, reforma tego sektora z 1990 roku zburzyła cały z trudem zbudowany spółdzielczy system szkolenia i kształcenia. Przypomnę, że wraz z likwidacją związków spółdzielczych likwidacji uległo ponad 50 spółdzielczych szkół średnich przygotowujących kadry, a konsekwencją była likwidacja katedr spółdzielczości w szkołach wyższych. Zniszczono więc bardzo ważne ośrodki stanowiące intelektualne zaplecze spółdzielczości. Bez odbudowania tego zaplecza nie będzie prawidłowego rozwoju tego ruchu. To także w części zadanie państwa. Przypomnieć także należy, że zasady demokratycznej kontroli określają międzynarodowe zasady spółdzielcze uznawane przez cały demokratyczny świat. Polscy politycy są jednak przekonani, że tę rolę może skutecznie sprawować administracja państwowa. To iluzja i powrót do tak krytykowanych czasów PRL.

Z niepokojem i dezaprobatą obserwujemy kolejne próby naprawiania systemu spółdzielczego czynione w oderwaniu od rzetelnej diagnozy występujących nieprawidłowości i europejskich standardów. Prawa nie można tworzyć wyłącznie w oparciu o obiegowe opinie i ukształtowane stereotypy, nawet jeśli część z nich znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Prawa dla całej spółdzielczości nie można tworzyć wyłącznie przez pryzmat własnej jednobudynkowej spółdzielni mieszkaniowej. Prawa nie można tworzyć bez uwzględniania opinii środowiska, którego dotyczy. Wreszcie, nie da się rozwiązać problemu bez jego właściwego zdefiniowania. Pod szczytnym hasłem obrony interesów członków wprowadza się przepisy często osłabiające ich pozycję, prowadzące do likwidacji spółdzielni i w efekcie przejęcia majątku przez wąskie grupy interesów.

Obecne propozycje zawarte w projektach ustaw i spółdzielniach i spółdzielniach mieszkaniowych wpisują się w cały ciąg fragmentarycznych nowelizacji ustawodawstwa spółdzielczego zapoczątkowany ustawą ze stycznia 1990 r. o zmianach w organizacji i działalności spółdzielczości.

Wadliwy system prawny tworzony przez 20 lat dla sektora spółdzielczego sprzyja krytyce spółdzielczej formy gospodarowania, zwłaszcza zaś nieprawidłowości kształtujących się w praktyce na tle niedoskonałych regulacji prawnych. Ułatwia to uzyskanie akceptacji społecznej. Często niestety, przy pomocy manipulowania opinią publiczną. Z przykrością to mówię, ale z udziałem bądź przy akceptacji części polityków prowadzona jest systematycznie kampania obrzydzania społeczeństwu spółdzielczości, jako formy prawnej aktywności ludzi. Walka z patologiami nabrała charakteru walki ze spółdzielczością. Medialna kampania antyspółdzielcza, wywołana przez niektóre polskie tabloidy, przypomina medialną histerię skażonych warzyw. Nie wskazuje ani źródła ani sposobu rozwiązania problemu.

Jesteśmy zgodni, co do tego, że problem istnieje. Jeśli w spółdzielni powstaje Stowarzyszenie Obrońców Spółdzielców, to powinien to być ostatni sygnał dla zarządu spółdzielni do refleksji i zweryfikowania swojej postawy. Na problem możemy patrzeć w różny sposób, ale zawsze poszukiwać należy najlepszych rozwiązań. Te poszukiwania muszą być przedmiotem troski zarówno nas samych jak i polityków. Oczywiście w stopniu właściwym do posiadanych możliwości i uprawnień.

W środowisku spółdzielczym nie możemy akceptować złych praktyk w części spółdzielni podważających zaufanie do całego sektora spółdzielczego i skuteczniej reagować na ujawnione nieprawidłowości.

Od tworzących normy prawne mamy prawo oczekiwać szerokiego oglądu problemu, wyciągania właściwych wniosków i podejmowania optymalnych decyzji. Mamy prawo także, jako wyborcy oczekiwać od swojej parlamentarnej reprezentacji jasnego i konstruktywnego myślenia prowadzącego do trafnych decyzji i właściwych wyborów. Mamy prawo oczekiwać, że zasadniczym motywem postępowania nie będą indywidualne urazy i ideowe uprzedzenia. Mamy także prawo usłyszeć od autorów proponowanych rozwiązań prawnych, jakich rezultatów oczekują po ich wprowadzeniu. Inaczej, podjęte działania będą podobnie jak dotychczasowe, skazane na niepowodzenie, a kolejnym krokiem ustawodawcy może już tylko być ustawa o rozwiązaniu wszystkich spółdzielni.

Mamy świadomość ułomności obowiązującego systemu prawnego i potrzeby jego naprawienia. Pragniemy jednak przypomnieć, że wadliwość prawa kształtowała się przez wiele lat, w przeważającej mierze bez udziału środowiska spółdzielczego.

Mając na uwadze niedobre doświadczenia w dotychczasowym stanowieniu prawa dla spółdzielni głównie poprzez inicjatywy poselskie Krajowa Rada Spółdzielcza wystąpiła z inicjatywą przygotowania projektu rządowego.

Dobrym impulsem stała się informacja o przygotowaniach do proklamowania przez ONZ Międzynarodowego Roku Spółdzielczości, a później deklaracja, w której Narody Zjednoczone zwracają się do rządów krajów członkowskich o podjęcie stosownych działań także w zakresie spółdzielczego ustawodawstwa.

Rząd odpowiedział pozytywnie na nasza propozycję i podjął odpowiednie działania. Powstał Raport o spółdzielczości polskiej diagnozujący po raz pierwszy po 1989 roku sytuację w ruchu spółdzielczym i precyzujące odpowiednie wnioski oraz rekomendacje. Premier Donald Tusk powołał zespół międzyresortowy do spraw przygotowania założeń nowej ustawy Prawo spółdzielcze, który pod przewodnictwem Ministra Eugeniusza Grzeszczaka przygotował projekt takich założeń. Jakkolwiek projekt ten nie uwzględnia w pełni wniosków Raportu o spółdzielczości oraz międzynarodowych zasad spółdzielczych to jednak może stanowić punkt zwrotny w polityce państwa w stosunku do spółdzielczości i być podstawą kształtowania polityki państwa do tego sektora.

Wydawało się, że jesteśmy po raz pierwszy na dobrej drodze do przygotowania inicjatywy rządowej racjonalnie regulującej podstawy prawne funkcjonowania spółdzielni, a relacje spółdzielczość – władza publiczna nabierają nowego pozytywnego wymiaru. Mogła to być pierwsza po dwóch destrukcyjnych, konstruktywna inicjatywa legislacyjna rządu.

Niestety pomimo, że Komitet Stały Rady Ministrów przyjął przygotowane założenia do projektu ustawy Prawo spółdzielcze, Rada Ministrów do dzisiaj nie rozpatrzyła tego ważnego dla kilku milionów osób dokumentu. Nie wiemy, z jakich powodów i kto zdejmuje to z porządku obrad.

Dziś w zasadzie wiemy, że nadzieje związane z przygotowaniem po raz pierwszy rządowej inicjatywy legislacyjnej, mające przecież racjonalne podstawy mogą pozostać tylko marzeniami niepoprawnych optymistów.

Obok bowiem podjętych przez rząd prac nad przygotowaniem nowej ustawy Prawo spółdzielcze w Sejmie RP trwają prace nad dwoma projektami poselskimi. Jeden praktycznie likwiduje spółdzielnie mieszkaniowe, drugi zaś tak znacznie pogarsza warunki prawne funkcjonowania spółdzielni, że ostatecznie przesądzi o ich likwidacji. Nie uwzględniają one rozwiązań wypracowanych przez zespół międzyresortowy i rozmijają się jednocześnie z ideą i duchem Raportu o spółdzielczości.

Oto Polska, obejmująca przewodnictwo w Unii Europejskiej, daje w ten sposób przykład jednoczącej się Europie jak budować społeczny solidaryzm, co oznacza spójność społeczna, jak rozwijać i umacniać społeczeństwo obywatelskie. Niestety to zły przykład, lekceważący europejskie i światowe standardy.

Wiemy, że spółdzielczość potrzebuje zmian postaw wśród samych spółdzielców, ale także jej rozumienia i uszanowania dorobku przez otoczenie zewnętrzne. Początek tym zmianom może dać dobre ustawodawstwo. Spółdzielczość potrzebuje dobrego prawa, prawa tworzącego dla tego sektora jasną i trwałą perspektywę. Nie oczekujemy prawa dla struktur spółdzielczych. Potrzebujemy prawa dla ponad 8 milionów ludzi będących członkami spółdzielni, którzy wraz z rodzinami stanowią ponad połowę polskiego społeczeństwa i są w stanie rozwiązywać wiele własnych, ale także społecznych problemów. To ma być prawo ułatwiające tej grupie ludzi troskę o dobro wspólne, zadbanie o własne interesy i poprawę jakości swojego życia.

Zagrożenia dla systemu spółdzielczego nie leżą dziś po stronie ekonomicznej lecz społecznej. Składa się na to słabość tradycji stowarzyszeniowej, nieprzyjazna polityka państwa oraz trudniejsze warunki prawne funkcjonowania spółdzielni. To naturalne bodźce dla poszukiwania sposobu na wyjście z systemu spółdzielczego. Już kolejne branże po spółdzielczości pracy występują z postulatami umożliwienia im przekształcenie w spółkę kapitałową. Trudno mieć o to do kogokolwiek pretensje, jeśli stoi przed możliwością zmiany warunków gorszych na lepsze.

Pomimo więc argumentów przemawiających za zespołową formą zaspokajania swoich potrzeb osoby potencjalnie zainteresowane wolą podejmować ryzyko indywidualne niż tworzyć i umacniać formy wspólnotowe. To zapewne także rezultat ekspansji wartości wolnorynkowych prowadzący do degradacji wartości i dobra wspólnotowego. Efektem jest słabnąca pozycja jednostki wobec mechanizmów wolnego, coraz bardziej globalnego rynku i nasilające się zjawisko wykluczenia społecznego.

Spółdzielczość potrzebuje więc prawa respektującego międzynarodowe zasady spółdzielcze oraz uwzględniającego jej istotę i specyfikę. Potrzebuje prawa szanującego samorządność i autonomię, demokrację i niezależność, solidarność i społeczny charakter spółdzielczego systemu. Potrzebujemy prawa rozstrzygającego o ustroju spółdzielni. Określenie czym jest spółdzielnia dla odróżnienia jej zarówno od podmiotów komercyjnych jak i organizacji non profit jest kwestią zasadniczą i stanowi dziś największy problem ustawodawcy.

Potrzebujemy prawa umożliwiającego skuteczne eliminowanie nieprawidłowości a nie prowadzącego do likwidacji spółdzielni. Nie sprzeciwiamy się z powodów doktrynalnych zmianie formy prawnej funkcjonowania spółdzielni, ale powinien to być wybór między odmiennymi warunkami działalności spółdzielni i spółki kapitałowej. Dziś jest to wybór między systemem gorszym i lepszym. Niezbędnym jest więc przywrócenie zerwanych więzi ekonomicznych członków ze swoją spółdzielnią oraz wypracowanie i wdrożenie mechanizmów wspierania akumulacji kapitału własnego w spółdzielniach.

Jesteśmy za transparentnością i jawnością działania spółdzielni, ale propozycja zastąpienia nadzoru korporacyjnego nadzorem administracyjnym jest najgorszym z możliwych rozwiązań.

Czy jest to możliwe? Czy polski ustawodawca jest dziś gotowy takie prawo uchwalić? Można mieć co do tego wątpliwości. Jeśli bowiem spojrzymy w niezbyt przecież odległą historię to wiemy, że młoda polska demokracja przygotowała i uchwaliła w 1920 r. jedna z najlepszych ustaw spółdzielczych w ówczesnej Europie. Dziś po 21 latach demokratycznych doświadczeń nie jesteśmy do tego przygotowani. Może więc być zasadnym zadawanie pytań – w stronę jakiego modelu prawnego i organizacyjnego powinna zmierzać polska spółdzielczość, aby miała warunki zarówno do nieskrępowanego rozwoju jak i skutecznego przezwyciężania pojawiających się negatywnych zjawisk? Jakie warunki muszą zostać spełnione, aby budować rzeczywistą wspólnotę obywatelską i podmiotowość członków spółdzielni, zapewniając jednocześnie spełnienie wymogów rynkowego otoczenia?

Uważam, że jesteśmy w stanie odpowiedzieć na tak postawione pytania i przygotować dobre rozwiązania prawno organizacyjne dla całego ruchu spółdzielczego. Trzeba jednak sięgnąć do najlepszych wzorców oraz doświadczeń krajowych i europejskich. Trzeba zmienić sposób postrzegania spółdzielni jako organizacji i odrzucić filozofię budowania prawa oparta na fałszywym przekonaniu o patologicznym charakterze spółdzielni jako formy prawnej.

Nie można w samej ustawie przeciwstawiać interesy spółdzielni interesom członków. Może to tylko oznaczać, że tak naprawdę autorzy tych zapisów nie wiedzą czym jest spółdzielnia.

Trzeba wreszcie przyznać, że spółdzielczość powstała w wyniku rewolucji burżuazyjnej a nie październikowej.

Takie prawo jest możliwe, jeśli sięgniemy do programów społeczno-gospodarczego rozwoju kraju, określonych w Narodowej Strategii Spójności oraz Strategii Rozwoju Kraju, jeśli te programy jeszcze coś znaczą. Takie prawo jest nie tylko możliwe, ale i konieczne, jeśli zamierzamy realizować ideę budowy państwa obywatelskiego i solidarnego społeczeństwa, jeśli chcemy szerokiej partycypacji obywateli w rozwoju społeczno-gospodarczym naszego kraju, jeżeli chcemy budować tak ważny dzisiaj kapitał społeczny. Takie prawo stanie się rzeczywistością, jeśli poważnie potraktujemy zalecenia i wytyczne Organizacji Narodów Zjednoczonych, Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz Unii Europejskiej, a więc organizacji, których Polska jako państwo jest członkiem i zgłasza słuszne aspiracje odgrywania w nich znaczącej roli.

Wszystko jest jeszcze możliwe. Dorobek legislacyjny w zakresie spółdzielczości jest na tyle bogaty, że pozwala na przygotowanie ustaw w stosunkowo krótkim czasie, w sposób racjonalny i optymalny regulujących funkcjonowanie systemu spółdzielczego. Potrzebna jest jedynie chwila refleksji i polityczna wola. Mamy nadzieję, że jej nie zabraknie w przededniu tak poważnego wydarzenia dla spółdzielczości, jakim jest Międzynarodowy Rok Spółdzielczości.

Alfred Domagalski – autor artykułu jest Prezesem Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem