Płoty we wspólnotach niczym mur z „Zemsty” Fredry
Przed powstaniem wspólnot mieszkańcy różnych zasobów gminnych, spółdzielczych, developerskich żyli sobie na jednym osiedlu bez większych konfliktów. Chodzili po wspólnych chodnikach, nikomu to zbytnio nie przeszkadzało.
Obecnie w dobie wspólnot i uwłaszczeń w spółdzielniach właściciele poczuli się w pełni właścicielami przez duże W. To jest nasz teren i broń Boże aby ktoś obcy po nim chodził. Grodzimy się.
Budowa ogrodzeń we wspólnotach a nawet w spółdzielniach staje się nagminnym procederem. Nie ma problemu gdy ogrodzenie nie powoduje utrudnień komunikacyjnych mieszkańcom innych budynków. Ale nie zawsze tak jest.
Przykłady można mnożyć. Decyzje dotyczące grodzenia terenu zapadają również w wielu spółdzielniach.
My również mamy budynki gdzie mieszkańcy zakładają bramy czy też grodzą teren.
W kolejce czekają następne. Brak możliwości dogadania się z sąsiadami, kończy się stawianiem ogrodzeń. Nie rozwiązuje to problemu, a wręcz skłóca na lata sąsiadów.
Faktem jest, że koszty utrzymania drogi czy chodnika na terenie nieruchomości ponosi jej właściciel, ale przecież można chyba się porozumieć w kwestii partycypowania w kosztach utrzymania dróg. Trzeba tylko chcieć.
Mieszkańcy muszą zrozumieć, że podejmując kiedyś decyzję o wykupie swoich mieszkań na odrębną własność, zdecydowali również o tym, że nie będzie tak jak kiedyś.
Uszanowanie wzajemnych praw, wola porozumienia pozwoli często uniknąć tworzących się konfliktów. Gniezno SM (dz) ©
FOTO: archiwum GSM