23 kwietnia 2024 r., Imieniny: Jerzego, Wojciecha, Adalberta
Aktualności
wróć
„ Uporządkować spółdzielczy żywioł”

„ Uporządkować spółdzielczy żywioł”

2 III 2015, 14:36:00
Rozmowa ze Zbigniewem Gawronem, prezesem Zarządu Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Zachód” w Warszawie,
regionalnym pełnomocnikiem KRS na woj. mazowieckie i prezesem Stowarzyszenia „Konfederacja Warszawska”.

· W Sejmie trwają prace nad pakietem ustaw, które mogą zagrozić spółdzielniom, szczególnie mieszkaniowym. Czy ta świadomość istnieje wśród działaczy spółdzielczych i samych członków?

- Z uwagą wychwytujemy wszelkie informacje napływające z Sejmu. Już dziś borykamy się z wieloma problemami, które są efektem zapisów ustaw po 1990 roku. Wpływa to na efektywność naszej pracy, na koszty funkcjonowania spółdzielni obciążające członków i na zaufanie do spółdzielni. Płynąca z Sejmu sterowana nienawiść do spółdzielczości, ogromne ilości fałszywych przekazów budzą niepokój wśród spółdzielców i paraliżują nam ręce. Jak można mówić z mieszkańcami o oszczędzaniu, o remontach i modernizacji, skoro media i instytucje państwowe bombardują ich tekstami o prezesach-aferzystach, którzy okradają ich i oszukują. Ciekawe, że postępowania wyjaśniające skargi napływające do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju nie potwierdzają tego. Na blisko 2 tys. skarg, do postępowania w wymiarze sprawiedliwości trafia jedna-dwie sprawy. Ale to nie przeszkadza zdeklarowanym przeciwnikom spółdzielczości w dalszym głoszeniu takich „prawd”. I co najgorsze – to wszystko powtarzane jest w Sejmie.

A co do potencjalnych skutków nowej ustawy, to może ona spowodować zmiany być może przekraczające siłą rażenia słynną specustawę z roku 1990, która wtedy zniszczyła ruch spółdzielczy, jego struktury, możliwości współdziałania, zaplecze i logistykę. Teraz będzie znacznie gorzej. Obawiam się, że zamiast silnych przedsiębiorstw dysponujących majątkiem, instrumentami działania i możliwościami inwestycyjnymi, pozostaną spółdzielnie-wydmuszki, zbliżone do wspólnot mieszkaniowych. Te działania to zamach na Konstytucję RP, gdzie zapisana jest równość sektorów. Władza ustawodawcza niszczy ten ważny sektor ekonomii społecznej.

· Co spółdzielniom doskwiera najbardziej?

- Przede wszystkim brak obiektywnej, źródłowej informacji. Na pierwszych stronach gazet czy newsach TV eksponowane są fakty, często spreparowane i nieprawdziwe, że gdzieś „prezes’ dręczy mieszkańców. Natomiast przemilcza się, że pozostałe 3,5 tys. spółdzielni pracuje dobrze. Nieprawidłowości należy tępić i szybko na nie reagować. Zarządy powinny mieć większą możliwość skutecznego działania, choćby w przypadku patologii w budynkach, bo to najbardziej przeszkadza mieszkańcom. Oto np. w jednym z bloków w centrum Warszawy rodzina hoduje świnki morskie. W mieszkaniu dwupokojowym (37m2) jest 50 świnek. Fetor, szczególnie w lecie, jest nie do wytrzymania.

· Co może zrobić zarząd, żeby problem zlikwidować ?

- Piszemy do Sanepidu, przychodzi inspektor i pierwsza czynnością jest sprawdzenie, czy świnki są w dobrych warunkach! Czyli świnka musi żyć w dobrych warunkach, bo jest ustawa o ochronie zwierząt, a ludzie nie, bo…nie ma ustawy o ochronie ludzi? Drugi przykład – hałaśliwi sąsiedzi, niepłacący czynszu. Droga postępowania jest bardzo czasochłonna, nieskuteczna i praktycznie nic z tym nie można zrobić. Ale idzie news do gazety: Zarząd spółdzielni albo coś źle zrobił, albo w ogóle nic nie robi. Czyli, albo zaczniemy wyjaśniać ludziom istniejące prawo, albo próbujmy je poprawić, bo inaczej będziemy kopani, bici i pomawiani.

· Te i inne sprawy dominują zapewne na spotkaniach Konfederacji Warszawskiej, którą Pan kieruje…

- Na forum Stowarzyszenia Spółdzielców Mieszkaniowych Zarządców Nieruchomości Konfederacja Warszawska dyskutujemy o tym, wymieniamy nasze doświadczenia. Pewne zjawiska powtarzają się w każdej spółdzielni. Na pewno jako stowarzyszenie mamy większe możliwości porozumienia się, choćby w zakresie stałych opłat za wieczyste użytkowanie gruntów. Wiele warszawskich spółdzielni ma nieuregulowane stany prawne posiadanych gruntów. Mamy sprawy przewłaszczenia wieczystego użytkowania we własność z bonifikatą 95%. I to są tematy, które proponujemy do rozstrzygnięcia Radzie Miasta. W wielu przypadkach jest ona głucha na nasze wnioski. Dla mnie jest to o tyle dziwne, bo ci ludzie są wybierani przez spółdzielców…A gdybyśmy głosy wyborców policzyli, to z naszych 50 spółdzielni byłoby ich 700-800 tys. Jednak interes tych ludzi jest pomijany…. Wprawdzie przed wyborami często padają obietnice poparcia, ale później powraca normalność…

· Opłaty za wieczyste użytkowanie idą na potrzeby miasta….

- Ale czy tylko te środki muszą zasilać kasę miejską? Gospodarz powinien najpierw rozejrzeć się po swoim obejściu i zobaczyć skąd wyciekają pieniądze, a dopiero na końcu sięgać do kieszeni ludzi. Ale według mieszkańców winne są spółdzielnie, zarządy, bo one wystawiają rachunki. Przykład inny – ustawa śmieciowa. Niektóre domy w centrum są po obrysie i nie ma gdzie postawić pojemników na segregację odpadów. Jak pojemniki są ogólnodostępne, to ludzie wrzucaja do nich wszystko. Pracownicy okolicznych biurowców wożą śmieci w bagażnikach i podrzucają do spółdzielczych pojemników. To są fakty. Kiedy zgłaszam w Urzędzie Dzielnicy, że chcę postawić altankę na jakimś wolnym terenie, aby korzystać z niej mogli nasi mieszkańcy, to spotykamy się z odmową, bo nie zachowane są odległości od okien budynku czyli 10 m lub 3 m od ścian, które nie mają okien. A ja mam pasek 5-metrowy od budynku? Jak zachowam przepisowe 10 m? Mogę postawić kosze na ulicy, jak w Hiszpanii? Ale za chwilę będzie awantura. Przyjedzie Straż Miejska i zapyta: „Czyś Pan zwariował?”

· W jaki stopniu Wasz głos nie jest respektowany we władzach miasta?

- Odzew jest niewielki. Był taki moment w ubiegłym roku, gdy postulowaliśmy, by przy Pani Prezydent powołany został zespół konsultacyjny do spraw spółdzielczych. Zespół powstał i funkcjonuje i jest to na pewno jakiś krok do przodu, ale z racji tego, że jest tu duża siła spółdzielców-wyborców, powinien sprawniej funkcjonować.

· Jaki skutek odniosły Wasze protesty w związku z lawinowo rosnącymi podatkami od gruntów?

- Stawki za wieczyste użytkowanie gruntów w pewnym momencie były podwyższane o 1000-800proc. Zaskarżyliśmy te decyzje w Samorządowym Kolegium Odwoławczym i w II instancji – w sądach. W przypadku mojej spółdzielni uzyskaliśmy bonifikaty 20-30 proc. Wiem też, że niektóre spółdzielnie uzyskały unieważnienia decyzji z powodów formalnych. Skutek ostatecznie był niewielki.

· Jest Pan pełnomocnikiem Krajowej Rady Spółdzielczej na woj. mazowieckie. Jak te problemy wyglądają z perspektywy całego regionu?

- Specyfika Warszawy w regionie jest wyraźnie widoczna. W województwie mamy ok. 1700 spółdzielni, w tym 860 spółdzielni mieszkaniowych, z których 560 działa w Warszawie. Widoczna jest znaczna różnica w pozycji i rangi tych spółdzielni. W mniejszych ośrodkach dostrzega się i docenia spółdzielczość, bo daje ona zatrudnienie i przynosi wymierne zyski do budżetu. Są miasta na Mazowszu, gdzie połowa zasobów mieszkaniowych należy do spółdzielni. Trudno tych ludzi pominąć, zlekceważyć. Tam spółdzielnia pracuje dla miasta, a miasto dla spółdzielni. Widoczna jest lepsza reprezentacja spółdzielczości w radach, czy sejmikach. Warszawa natomiast jest mocno upolityczniona.

· Czy dlatego w Warszawie nie udaje się umocnić spółdzielczego punktu widzenia?

- Tu trudno jest coś zrobić dla spółdzielni. Moim zdaniem, gdyby spółdzielczość połączyła swoje siły i aktywniej wystąpiła w wyborach samorządowych, być może byłby efekt. A przecież spółdzielczość jest dobrą szkołą samorządności. Działacze spółdzielczy to świetnie przygotowani kandydaci na radnych.

· Ta myśl kiełkuje od dawna, jednak przyniosła dość mizerny rezultat w ostatnich wyborach…

- Efekty zapewne nie zwalają z nóg. Jedyny spektakularny sukces spółdzielcy osiągnęli na Targówku, gdzie wprowadzili do Rady Dzielnicy cztery osoby. Były i inne pojedyncze przypadki, ale to efekt tego, że spółdzielcy występowali pod partyjnymi barwami. W sumie zbyt mało jest nas w samorządach, aby mówić o jakiejś reprezentacji.

· Czas wyciągnąć z tego wnioski. Spółdzielcy nie odrobili lekcji. Widocznie świadomość przynależności politycznej jest dla wielu z nich ważniejsza niż utożsamianie się ze spółdzielczością i umacnianie tego środowiska w samorządach.

- To jest właśnie efekt sączenia przez całe lata opinii, że spółdzielnie to relikt przeszłości, zarządzane przez prezesów, którzy są symbolami największego zła. Jeżeli ktoś mówi, że robimy coś wbrew woli członków, w imieniu których zarządzamy spółdzielnią, to jak wyjaśni coroczne absolutoria, jakie uzyskujemy od mieszkańców?

Niemniej mamy jeszcze wiele do zrobienia. Po pierwsze, musimy coraz lepiej zarządzać spółdzielniami. Po drugie, musimy doprowadzić do świadomości mieszkańców, że chronimy ich interesy. Po trzecie, ważne jest, aby przyciągnąć i zachęcić młodych ludzi do spółdzielni i zainteresować ich tą formą prowadzenia działalności. Po czwarte, musimy przypominać nasz spółdzielczy rodowód i to, że spółdzielnie wypełniały i w dalszym ciągu wypełniają ważną misję społeczną.

Rozmawiał: Mieczysław Wodzicki

Źródło: „Tęcza Polska” Nr 1/2015

FOTO: SM Zachód Warszawa

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem