Dzisiejsze czasy wymuszają na każdym z nas poznanie i przyswojenie wszelkich nowinek. I nie tylko nowinek technicznych. Także kulturowych, językowych, obyczajowych.

Od momentu zakupu pierwszej komórki nie zmieniłam operatora. Przyzwyczaiłam się i jest mi dobrze. Od pewnego czasu mój operator bardzo intensywnie dba o moje samopoczucie. Przesyła mi informacje, a to o darmowym internecie, o darmowych SMS -ach (tylko przez 5 dni), o przejściu na taką lub inną usługę. Miło mi, że ktoś o mnie pamięta. Czy korzystam? Nie. Wolę rozmowę z człowiekiem niż z komórką. Otrzymuję również SMS -y,które nazywam „super”. Ktoś, kto dysponuje moim numerem telefonu przesyła informację, że wygrałam. A to 100.000 zł, a to 30.000 zł. To nie są małe kwoty. Dla mnie szokujące. I niby nic wielkiego. Ale „nadawca” zaleca wysłanie bezpłatnego SMS -a na podany numer, że chcę taka kasę. Wtedy zaczyna się. Kolejne informacje, że potwierdź (już płatny, ale na razie mnie stać), potem kolejny i kolejny z coraz to większą opłatą za wysłanie potwierdzenia. Oczywiście pieniędzy jeszcze nikt nie uświadczył, a ile już stracił.

Chętnymi do takich poleceń są osoby starsze, samotne, z małą emeryturą czy rentą. W marzeniach kupują dzieciom działki, wnukom rowery a sobie -dobry obiad i lekarstwa. Z tego wszystkiego zostaje tylko lekarstwo- na nerwy, na ból głowy i mały stan finansów na komórce.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego są nieuchwytni ludzie, którzy czerpią korzyści z naiwności ludzkiej? Dlaczego wszyscy ostrzegamy starszych przed „metodą na wnuczka”, na „policjanta”, „urzędnika” a nie ostrzegamy przed ryzykownym wysyłaniem SMS -ów na nieznane numery?

Ponieważ sami, otrzymując wirtualną wygraną dążymy do celu ponosząc wszelkie koszty.

Nawet koszt lekarstwa na ból głowy czy nerwy.© Gniezno SM